W weekend dostałem kolejnego maila od Jamesa Hiltona.
Otwieram.
Klikam.
Szczęka opada w dół, bo oczom ukazał się kolejny sztos z warsztatu Death Machines of London.
Tym razem w ręce Jamesa trafił brytyjski Thruxton z 2007 roku.
Detale i materiały
Motocykl został zbudowany z ogromną dbałością o materiały i detale. Mam wrażenie, że jest jeszcze lepiej niż w projekcie Moto Guzzi Airtail.
Rama została oczyszczona ze zbędnych elementów oraz pomalowana grubą warstwą lakieru Beluga Black. Tył ramy pomocniczej został zamknięty, by zamontować na nim ręcznie wykonany zadupek z siedzeniem wyrzeźbionym z orzecha amerykańskiego. Siedzenie składa się z siedemnastu elementów i zostało dopasowane do kształtu kierującego. Drewno zostało pokryte kilkoma warstwami oleju duńskiego.
Układ wydechowy to istne arcydzieło. Składa się z rur z wkładem ceramicznym oraz tłumika z włókna węglowego, zakończonego wylotem pokrytym miedzią. Jeśli nerwowo szukacie końcówki wydechu na zdjęciach – śpieszę z pomocą! Spaliny wylatują z samego środka tylnej lampy. Oczywiście James zaprojektował specjalną osłonę, by żaden element nie dotykał bezpośrednio lampy.
Na galwanizowane miedzią obręcze zaciągnięto opony Avon Trailrider. Z przodu 100/90/19 i 160/60/17 z tyłu.
O bezpieczne hamowanie dba tu zespół szczęk hamulcowych Fontana – wyprodukowanych na specjalne zamówienie.
Przednie zawieszenie zostało wyposażone w progresywne sprężyny. Z tyłu zamontowano amortyzatory Hagon, które są o 20mm wyższe od serii.
Zakrzywiona kierownica własnej produkcji wymagała wykonania specjalnego uchwytu zaciskowego. W prawej manetce mamy skrzętnie ukryty mechanizm sterujący przepustnicą. W lewej zamontowano moduł sterujący światłami oraz klaksonem. Obrabiane manetki ze specjalnie zaprojektowanymi dźwigniami wykonano ze szczotkowanego aluminium.
Klosz lampy wykonano ze szczotkowanego aluminium. O doświetlanie drogi dba lampa LED, a o jazdę zgodnie z przepisami – specjalnie zaprojektowany prędkościomierz, który wykonano z precyzyjnie wytrawionego litego mosiądzu, metodą fotolitografii, którą wykorzystuje się w mikrofabrykacji i produkcji zegarków.
Układ elektryczny został przebudowany tak, by nie psuć efektu wizualnego maszyny. Wiązka prowadzi do głównego przełącznika – iskrownika z samolotu Supermarine Spitfire Mk1 z 1940 r. Przełącznik iskrownika to jedyny element całej maszyny, który pozostawiono w stanie oryginalnym. Akumulator został ukryty w obudowie zamontowanej pomiędzy podnóżkami.
Tak kompleksowa przebudowa nie mogła obyć się bez zmian w sercu Triumpha. Prace nad silnikiem objęły modyfikację głowicy, dostosowanie dawki paliwa do nowego układu wydechowego. Przerobiono również układ paliwowy, usunięto chłodnicę oleju, by zmniejszyć masę motocykla. James opracował i wyprodukował specjalne doloty powietrza, dostosowane do zmienionej dawki paliwa. Powierzchnia dolotów jest szczotkowana z zewnątrz i wypolerowana na wysoki połysk od wewnątrz. Doloty ozdobione są mosiężnymi kratkami z logotypem Death Machines of London.
Maszyna została również wyposażona w pokrytą miedzią pokrywę zaworów, malowaną proszkowo pokrywę silnika oraz nową osłonę koła zębatego.
Zbiornik paliwa wyposażono we wlew paliwa w stylu lotniczym. Wokół wlewu znajduje się mosiężna tabliczka z wygrawerowanym cytatem Huntera S. Thompsona:
Szybciej, szybciej, aż dreszcz prędkości przezwycięży strach przed śmiercią!
Pas na zbiorniku został wykonany z ręcznie szytej i garbowanej skóry. Całą konstrukcję uzupełnia klamra ze szczotkowanego aluminium – również według projektu Jamesa.
Jeśli chodzi o malowanie, zachowano tu prostotę, by podkreślić piękno wykorzystanych materiałów. Bak polakierowano czarną satyną, aby delikatnie odznaczał się na tle szczotkowanego aluminium. Pozostałe elementy otrzymały czarną matową lub satynową farbę.
Efekty pracy Jamesa z Death Machines of London to #motorcycleporn w najczystszej postaci i moim zdaniem Triumph “UYC”, to obok Type 6 z warsztatu Auto Fabrica, jeden z bardziej dopracowanych projektów na świecie.
Death Machines of London | Instagram