Wpisz frazę i naciśnij Enter

Samobójcy umierają po cichu

„Dawcy”, „psychopaci”, „idioci”. To tylko kilka epitetów jakimi określa się ludzi jeżdżących na motocyklach. Faktycznie wyróżniamy się w tłumie, bo mkniemy przez miasto na głośnych maszynach, w kolorowych kaskach i kombinezonach. Ale czy na pewno jesteśmy „dawcami”?

W 2014 roku śmierć poniosło 225 motocyklistów, a w 2015 – 244 . Nie będę rozwodził się nad tym kto był winny, kto jechał za szybko i dlaczego w Polsce montuje się bariery energochłonne ze stalowych lin…
Dla porównania: w wyniku próby samobójczej, w 2014 roku, śmierć poniosło ponad 6165 osób. Ponad sześć tysięcy osób, które same odebrały sobie życie. Jak ich nazwać? „Dawcy dusz”?
Nie przypominam sobie żadnej akcji w telewizji, radiu czy internecie, która by poruszała ten problem.

W przypadku motocyklistów dyskusje o sprawcy, przyczynach, ofiarach i rosnącym problemie jakim są miłośnicy jednośladów rozciągają się niczym „Moda na sukces”, w której jeden bohater był synem, ojcem, wujkiem, kochankiem i mężem dla tej samej kobiety.
Wynika to z tego, że motocyklistę łatwo zidentyfikować i ocenić. Głośna maszyna, kask, skórzana kurtka i prześmieszne buty i mamy „dawcę-oszołoma”.

Aby rozpoznać potencjalnego samobójcę trzeba nawiązywać relacje i rozmawiać, a przecież w dobie szybkiego życia, mediów społecznościowych, które gloryfikują komunikację „jeden do wszystkich” nie mamy czasu na interesowanie się problemami innych ludzi.

Samobójcy umierają po cichu i nikogo poza rodziną to nie interesuje!

Od kilku ładnych lat śmigam na motocyklu, pomimo tego, że w Polsce sezon jest krótki, szanse na deszcz wynoszą 99,9%, genitalia są zgniatane przez zbiornik paliwa, mózg gotuje się w kasku, a zakup maszyny jest tak samo racjonalny, jak branie kredytu mieszkaniowego na 30 lat i mówienie, że to “inwestycja”.

Są różne sposoby na poprawienie nastroju. Jedni chodzą na masaże, inni na siłownię i squasha, inni lecą na weekend do Egiptu, a jeszcze inni idą w alkohol. Każda metoda ma swoje wady i zalety. Choćbym miał tysiąc przeróżnych możliwości i tak wybrałbym motocykl, bo gdy wstaję godzinę wcześniej do pracy, by podczas przejażdżki zobaczyć jak miasto budzi się do życia, wiem, że mój dzień – niezależnie od liczby zaległych maili, telefonów i problemów – będzie zajebisty, bo moto daje mi pierdylion jednostek radości w każdym przejechanym kilometrze.

Nie wszyscy mamy umiejętności Valentino Rossiego.
Nie zawsze potrafimy poskromić temperament i ułańską fantazję.
Nie zawsze jeździmy maszynami, których głośność mieści się w ustalonych normach, ale …

Zanim nazwiesz kogoś „dawcą”, zanim postanowisz nie spojrzeć w lusterko, zanim stwierdzisz, że nie warto ustąpić pierwszeństwa motocykliście – POMYŚL – bo możesz być współwinny śmierci szczęśliwego człowieka, który właśnie jechał:
– wyleczyć Ci spróchniałe szóstki
– przetłumaczyć Twoje dokumenty
– bronić Cię w sądzie
– nauczyć Twoje dziecko angielskiego

A może po prostu jechał do domu, by spędzić wieczór z rodziną.

Pomyśl, jeśli potrafisz.