Wpisz frazę i naciśnij Enter

Ducati Monster “Il Padrino” by XTR Pepo

Kiedy rozmawiam z ludźmi zajmującymi się budową customowych motocykli w Polsce, mam wrażenie, że w ferworze warsztatowej walki ze stalą, aluminium i innymi tworzywami, zupełnie przeoczyli wejście naszego kraju do Unii Europejskiej. Wciąż narzekają, że klienci przychodzą z lichymi budżetami, a jeśli wypuszczą z garażu motocykl, pod którym mogą podpisać się obiema rękami, jego sprzedaż trwa latami, a liczbą przecen mogą konkurować z Lidlem. Skąd problem? Ano stąd, że nad Wisłą mało kto myśli o swoich projektach globalnie, a przecież od 2004 roku swobodnie można wypychać customowe konstrukcje do klientów z najróżniejszych części Europy. Oczywiście są wyjątki, takie jak Sylwek Mateusiak. W niedużym warsztacie buduje maksymalnie trzy motocykle w roku, ale z taką dbałością o detale, że w ciągu 7 lat działania Eastern Spirit, zapracował na uznanie i miejsce wśród najlepszych budowniczych na świecie. Jego sprzęty jeżdżą po ulicach Szwajcarii, Wielkiej Brytanii, Irlandii, a nawet Rosji. Można? Można!

A gdzie reszta? Na pewno nie tam, gdzie można sprzedać lub przynajmniej zainteresować swoimi motocyklami ludzi z nieco zasobniejszym portfelem. Na Bike Shed London pojawiły się zaledwie dwa polskie projekty, a na Glemseck 101 spotkałem tylko Suzuki należące do Kuby z Ugly Motors.

Czy zatem nie warto pojawiać się na takich eventach? Moim zdaniem warto, a znakomitym przykładem jest Pepo Rosell. Na Glemseck 101 przywiózł dwa Ducati przebudowane na wzór motocykli startujących w wyścigach endurance w latach 70-tych ubiegłego wieku. Tylko na jednym powiesił kartkę “For sale”. Jakoś specjalnie nie nastawiał się na sprzedaż, bowiem na stoisku królowało wiadro sangrii i przepyszna szynka Jamón serrano. Pepo obdarowywał nimi wszystkich gości. Przechadzając się po nitce starego toru Solitude trafiłem na przepiekną scenę pod jego namiotem. Otóż około godziny 22 pojawił się tam niemiecki kolekcjoner. Po 20 minutach rozmowy wyjął z koperty 15 000 euro i drogą kupna nabył Monstera 750 z 2001 roku. Tłem dla transakcji było palenie gumy, trwający koncert i dziesiątki pijanych motocyklistów. Można? Można!

Oczwiście składowych sukcesu jest więcej, niż samo pojawienie się na kultowej imprezie. Motocykle XTR Pepo mają styl nie do podrobienia, a sam budowniczy siedzi w branży od 2001 roku, kiedy to rzucił pracę biologa na farmie rybnej i otworzył firmę Radical Ducati.

Monster 1200R – ojciec chrzestny
Pepo nie spoczął na laurach po szybkiej transakcji w Niemczech. Niespełna dwa miesiące po Glemseck 101 wysłał mi opis i zdjęcia kolejnego projektu. Tym razem w jego ręce wpadł najostrzejszy z Monsterów, czyli model 1200R z 2018 roku. Z masą całkowitą na poziomie 180 kilogramów i silnikiem generującym soczyste 160 koni mechanicznych, nowy Monster 1200R nie wymagał żadnych modyfikacji mechanicznych, choć dzięki zastosowaniu karbonowych elementów udało się jeszcze nieco zbić wagę.

Celem wszystkich modyfikacji przeprowadzonych w XTR Pepo była przemiana włoskiego mieszczucha w rasowego street trackera. W pierwszej kolejności powstała nowa rama pomocnicza oraz subtelny dirt trackowy zadupek. Dzięki nim motocykl nabrał zupełnie nowych kształtów. Agresywnego looku dodaje układ wydechowy Wolfman 2-1 z końcówkami Sparka i dziurawioną osłoną.

Zmiany w przedniej części: reflektor z Ducati Scrambler oraz siatka ochronna wykonana przez Pepo, kierownica ze Scramblera Desert Sled, łamane klamki, chłodnica marki RC Racing oraz karbonowy błotnik.

Pepo wykonał również dedykowane osłony dłoni z aluminium, choć moim zdaniem mogłyby być mniej toporne.
Nowoczesny zegar TFT pozostał w oryginale, bo w motocyklu z ośmiostopniową kontrolą trakcji, kilkoma mapami silnika i trzystopniowym ABS-em, warto mieć podgląd ustawień.

Seryjny zbiornik, zachodzący aż na ramę pomocniczą, został zastąpiony egzemplarzem wyklepanym ręcznie przez budowniczego z Madrytu i idealnie komponuje się z subtelnym zadupkiem i charakterystyczną kratownicową ramą Ducati.

Pepo zadbał o odpowiedni zestaw dodatków. Mamy tu osłonę pompy wody Ducabike, osłonę wachacza i łańcucha, wykonane ręcznie z karbonu, złoty łańcuch marki Regina, LED-owe kierunkowskazy, dedykowane mocowanie tablicy rejestracyjnej i aluminiowe sety Ducabike.

Oldschoolowego charakteru nadaje boczna osłona z numerem startowym oraz czarno-czerwone malowanie ze złotymi szparunkami wykonane przez zakład Pintumoto z Madrytu.

A skąd nazwa “Ojciec chrzestny”? Pepo tłumaczy:

Nazwę dla motocykla wybrał klient. Jest ogromnym fanem filmów z Don Vito Corleone!

Można budować customy bazujące na motocyklach prosto z fabryki? Można!

XTR Pepo | Facebook | Poprzednie projekty

Włącz powiadomienia
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
0
Napisz w komentarzu, co sądzisz na ten temat…x
()
x