Wpisz frazę i naciśnij Enter

Ducati 750SS by Kaspeed Moto

Prowadzenie bloga motocyklowego to łatwa robota. Wstajesz gdzieś w okolicy 13:00, bo szanowany bloger nie otwiera powiek przed południem, wypijasz kawę, siadasz do komputera i wypluwasz z siebie zapas wpisów na kolejne pół roku. Następnie ustawiasz datę publikacji i zapominasz.
W oczekiwaniu na fejm jeździsz motocyklami testowymi, bawiąc się niczym dziecko w wesołym miasteczku z karnetem na wszystkie atrakcje.

Doprawdy nie wiem co powstrzymuje ludzi przed rozpoczęciem tak dochodowej i błyskawicznej kariery. Łatwiej mają tylko blogerki ciuszkowe. Przecież każdy człowiek zaraz po przebudzeniu i zrobieniu podchlapy musi coś na siebie przywdziać. Wystarczy wyrobić sobie nawyk cykania fotek w każdym napotkanym lustrze, koniecznie z kawą i nowym wydaniem Avanti. Kolejny krok to karnet na siłkę i rozbierane fotki na Instagramie i sukces murowany. Ja w chodzeniu na siłownię jestem równie słaby co w hodowli patyczaków, dlatego zdjęcia mojej osoby (nawet te w pełnym stroju) są zgłaszane do Fejsbuka i Instagrama i od razu dostają status “Nieodpowiednie ze względu na propagowanie brzydactwa”. Dla mnie jednoślady były jedyną szansą!

Ok, nie wspomniałem o niewątpliwie najbardziej zaskakującej zalecie motocykli – ludziach poznawanych na przeróżnych eventach.

Na zeszłoroczną edycję Glemseck 101 trafiłem po kilkugodzinnej podróży w ścianie deszczu. Zmarnowany i przemoknięty postanowiłem poprawić sobie humor przechadzką po nitce kultowego toru Solitude zamieniającej się powoli w królestwo customów. Zaskoczenie przyszło chwilę po zaparkowaniu Road Kinga, bowiem na jednym z pierwszych stoisk zaczepił mnie Mick Dressel, człowiek znany mi do tej pory z kilku wiadomości na Instagramie.

Na co dzień Mick pracuje w fabryce Opla i dodatkowo z bratem bliźniakiem Jimmym i ojcem Karstenem prowadzą warsztat Kaspeed Moto w niemieckiej Saksonii.

Mój ojciec pasjonuje się motocyklami od lat 70-tych ubiegłego wieku. Od kiedy ja i mój brat zrobiliśmy prawo jazdy, pasja do dwóch kółek stała się wspólna i odżyła na nowo.

ducati kaspeed moto

Do tej pory niemieckie trio wypuściło trzy motocykle, a 750SS jest ich najbardziej zaawansowanym projektem. Największym wyzwaniem było przebudowanie ramy pomocniczej tak by stanowiła kontynuację ramy głównej, a jednocześnie nie wyglądała ciężko.

ducati 750ss cafe racer

Po uporaniu się z ramą, ekipa Kaspeed Moto przeszła do kluczowej części modyfikacji, czyli nadawania motocyklowi cafe racerowego looku. Odpowiada za to przednia owiewka w stylu Moto Guzzi Le Mans,  reflektor z pierścieniem LED, kierownica typu clip-on, klamki LSL zegary marki Daytona, kultowe już kierunkowskazy Motogadget.

Wszystkie zabiegi zdałyby się na nic bez odpowiedniego zadupka. Został on od podstaw ukształtowany w Kaspeed Moto. Jedynie obicie siedziska wykonał lokalny tapicer. Minimalistycznego charakteru nadaje wbudowana w ramę pomocniczą lampa LED i małe mocowanie tablicy rejestracyjnej.

Zwieńczeniem polerowanego kolektora wydechowego są dwie koncówki w stylu GP. Moim zdaniem są nieco ordynarne, ale zamysł twórców był taki, by każdy rozpoznał w starym Ducati kawiarnianą wyścigówkę i to udało się w 100%.

ducati cafe racer

Pomimo tego, że Ducati przypomina teraz brytyjskiego cafe racera, pozostawiono w nim włoski akcent. Owiewka, bak i zadupek zostały pomalowane w krwistą czerwień Ferrari Rosso Fuoco. Dzięki temu w blasku słońca motocykl wygląda jeszcze lepiej.

Poniżej widok 360°. Poobracaj, pooglądaj i żałuj, bo kilka dni temu motocykl znalazł nowego właściciela w Austrii.

PS. Jedną z wad prowadzenia bloga motocyklowego są fanki rzucające bielizną na widok Yaniny. Na postoju jest to całkiem przyjemne, ale podczas jazdy, stanik zasłaniający widoczność, wielokrotnie sprawiał, że witałem się ponurym kosiarzem.
Włącz powiadomienia
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
0
Napisz w komentarzu, co sądzisz na ten temat…x
()
x