Od czasu premiery modeli Vitpilen i Svartpilen 401, Husqvarna sukcesywnie podgryza tort zwany neo-retro. Robi to dość oryginalny sposób. Wszystkie ich motocykle kierowane do bardziej wrażliwych na design klientów, wyglądają, jakby zaprojektował je człowiek żywcem wyjęty z biura projektowego Ikei.
Według Ikei dobre wzornictwo to takie, które łączy formę, funkcjonalność, jakość i atrakcyjną cenę.
Trudno nie zauważyć podobnego podejścia w jednośladach Vitpilen/Svartpilen szwedzkiego producenta. Kupując wersję 401, otrzymujemy motocykl o nietuzinkowej formie, całkiem przyzwoitej funkcjonalności i jakości, w cenie 27 300 złotych.
Yamaha oferuje mniej atrakcyjny pod względem designu motocykl – XSR700, którego cena zaczyna się od 31 900 zł. Oczywiście od Japończyków dostajemy znakomity silnik, ale dla coraz większej rzeszy klientów wygląd jest o wiele ważniejszy od osiągów.
To ma być cafe racer?
Praktycznie przy każdym pokazywanym na tegorocznej EICM-ie koncepcie zahaczającym o klasykę, pojawiała się grupka malkontentów rozprawiającym o tym, że cafe racer nie ma prawa tak wyglądać. W internecie jest podobnie. “Eksperci” rozkładają każdy pomysł na czynniki pierwsze, obśmiewając mniejszych i większych producentów. Na ich jałowe dyskusje mam jedną odpowiedź: Mało który nowy motocykl wygląda jak rasowy cafiak, bo uwaga, cafe racery miały prawo zrodzić się w konkretnych czasach i konkretnych warunkach i one już nie wrócą.
Dziś do słuchania rock and rolla mamy Spotify i Youtube i nie musimy specjalnie jeździć do przydrożnych kawiarni dla kierowców ciężarówek, bo nikt nie zakazuje słuchania takiej muzyki. Mamy dostęp do całkiem fajnych rozrywek i nie musimy objawiać swojego buntu szaleńczymi wyścigami po ulicy. Rozpędzenie motocykla do 160 km/h też nie wymaga montowania opływowych owiewek i heroicznej walki o wagę.
Jeśli ktoś myśli, że producenci, na potrzeby stosunkowo niewielkiej grupy osób kumających klimat rockersów, będą produkować wiotkie ramy kołyskowe i silniki zasilane problematycznymi gaźnikami, to już dziś może kupić małą wysepkę i zacząć budować własną utopię. Produkowane dziś sprzęty mogą jedynie czerpać inspirację od tych budowanych chałupniczo przez młodych gości szukających wrażeń w powojennej Anglii.
A jeśli nie dość dosadnie wyjaśniłem, że cafe racery w pełnej okazałości nie wrócą, to wszystkich purystów chciałbym zapytać, dlaczego ze stylu brytyjskich rockersów czerpiecie tylko to, co zewnętrzne: wygląd motocykla i własny strój? Dlaczego na swoich przebudowanych sprzętach nie ścigacie się pomiędzy knajpami, przekraczając granice zdrowego rozsądku? Bo przepisy? Bo niebezpiecznie? To jesteście w końcu rockersami, czy tylko się inspirujecie i uprawiacie bulwarową jazdę przeplataną cykaniem ładnych fotek?
Vitpilen 701 Aero
Mam nadzieję, że przydługi wstęp skutecznie ograniczy ilość negatywnych komentarzy na temat konceptu przedstawionego w tym tygodniu przez Husqvarnę. Vitpilen w wersji Aero został pokazany jako przeróbka wersji 401 już w 2016 roku i zapewnił marce sporo rozgłosu w mediach. W jasym malowaniu, ze szparunkami w kolorach fluo, wyglądał powalająco.
Vitpilen 401 Aero
W tym roku przyszedł czas na odświeżenie pomysłu. Na mediolańskich targach Szwedzi pokazali Vitpilena Aero 701 w granatowo-białym malowaniu.
Konstrukcyjnie Aero niewiele różni się od bazowego Vitpilena 701. Ta sama rama, ten sam silnik, niezmieniony wahacz i zawieszenie. Jednak eksperci z Husqvarny tłumaczą, że wystarczyły clip-ony i nowy bodykit, by motocykl prowadził się jak rasowy sport, a nie miejski naked. Z jednocylindrowym silnikiem generującym 75 koni mechanicznych i 72 Nm momentu obrotowego przy 6750 obr./min, Vitpilen 701 Aero zadowoliłby wielu motocyklistów. Tylko czy kiedykolwiek trafi do salonów? Być może skończy jak Vitpilen 401 Aero i będzie tylko marketingowym wabikiem na targach. Jednak po cichu liczę na to, że przeniesienie konceptu na większy sprzęt, w końcu zaowocuje seryjną produkcją. Jeździłbym!
Też bym chętnie jeździł!